Aborcyjny Dream Team opublikował broszurę „Aborcja bez stygmy”, skierowaną do osób piszących na temat aborcji w mediach. Znalazły się w nim instrukcje dotyczące tego, jak pisać o aborcji, by nie zdradzać, że to zabijanie dzieci i by przekaz wpisywał się w narrację pro-choice. Oto jak wygląda zakłamywanie faktów przez propagatorów zabijania nienarodzonych.
Instrukcja manipulacji aborcyjnej
Przedstawianie zbrodni aborcji w neutralnym świetle wymaga używania odpowiedniego słownictwa i zręcznej manipulacji. Aktywiści aborcyjni starają się na wszelkie sposoby pokazywać zabijanie dzieci w pozytywnym świetle, ale robią to w taki sposób, że normalny człowiek zaczyna się zastanawiać, czy na pewno są przy zdrowych zmysłach. Grupa zbyt ekstremistyczna nawet dla zwolenników aborcji tym razem postanowiła podzielić się umiejętnościami manipulacji z osobami pracującymi w mediach. Bardzo starają się zachować pozory rzetelności, ale jak zwykle im nie wychodzi.
Już na początku widać, że jest to podręcznik nieudolnej propagandy. Na pierwszej stronie aborcjoniści oznajmiają, że żeby program telewizyjny był rzetelny, trzeba zaprosić tylko jedną stronę, czyli oczywiście zwolenników aborcji. To jest wręcz podręcznikowy przykład manipulacji i czytelny znak, że aborcjoniści obawiają się konfrontacji z obrońcami życia. Ujawnienie ich kłamstw jest proste – wystarczy trzymać się faktów – aborcja jest zabiciem człowieka w prenatalnej fazie jego życia. Aborcyjny Dream Team kompromituje się na całej linii, kiedy nazywa jednostronny przekaz… rzetelnością.
Język narzędziem propagandy
Aborcjoniści wiedzą, że trzeba używać odpowiedniego języka, żeby przedstawić sprawę tak, by pasowało do ich narracji. Przede wszystkim starają się nienarodzone dziecko odczłowieczyć unikając określenia „dziecko”. Najśmieszniejsze są propozycje, by ojca nazywać współsprawcą ciąży, a matkę dziecka „osobą w ciąży”. Jak widać genderowa nowomowa nie jest obca aborcjonistom, ale cóż się dziwić, skoro tak wielu z nich jest związanych ze środowiskiem LGBT.
Aborcjoniści ujawniają swoje prawdziwe intencje, kiedy uzasadniają, dlaczego nie chcą, żeby używać określenia „zapobiegać aborcji” – według nich aborcji nie ma być mało i nie powinno się jej zapobiegać (bo tylko tak mogą zarabiać więcej na jej dostarczaniu). Ale im dalej, tym dziwniej – radzą, by unikać podawania powodów aborcji, bo aborcja, jak utrzymują, może być zrobiona bez żadnego powodu. Ot tak, dla kaprysu można sobie zabić dziecko, nawet nie próbując podawać przyczyn…
Między kłamstwem a prawdą
Grupy aborcyjne, takie jak wspomniany Aborcyjny Dream Team, mają jeden cel: oswoić społeczeństwo z zabijaniem nienarodzonych dzieci i przekonać, że aborcja jest neutralna moralnie, że jest to normalna czynność, do której dostęp powinien być swobodny i szeroki. Większość stwierdzeń zawartych w poradniku może powodować śmiech i politowanie, ale niektóre zachowują pozór prawdy. ADT twierdzi, że nieprawdą jest stwierdzenie, iż „aborcja powoduje bezpłodność”, ale oczywiście nie wspomina o groźnych powikłaniach po aborcji, które przyczyniają się do późniejszych problemów z płodnością. Aborcja może więc powodować bezpłodność – mała różnica, która zafałszowuje przekaz. O przypadkach, w których powikłania po przeprowadzonej aborcji skończyły się zgonem również nie napiszą, a my opisywaliśmy je w artykułach: Legalna aborcja zabija. Młoda aktywistka zmarła po aborcji oraz Dokonała aborcji. Zmarła na sepsę 3 tygodnie po zażyciu tabletki. Manipulatorzy pierwszej wody udając, że zależy im na rzetelnym przekazie, coraz bardziej się kompromitują.
Tekst: Natalia Klamycka