Za nami niedzielna pikieta w walce z aborcją. Akcja została zorganizowana jako kontrakcja wobec manify feministek. O godzinie 12:00 Zebraliśmy się przy rondzie de Gaulle’a, by po raz kolejny odeprzeć atak irracjonalnych i wyraźnie marksistowskich feministycznych postulatów, takich jak: „Pracownice na ulice”, „Feminizm potrzebuje osób pracujących seksualnie”, „Aborcja w obronie życia”, „Każda władza nam przeszkadza”, „Aborcja na życzenie”, a także wiele innych absurdalnych, bełkotliwych haseł.
Mimo, iż feministki długo kazały na siebie czekać, bo 3,5 godziny zajęło im przygotowanie się do wymarszu, my działaliśmy. Odbiorców naszej pikiety nie brakowało, a jej dynamizm okazał się wręcz zaskakujący. Jak zwykle nie zabrakło zwolenników społecznej cenzury, przeciwnych pokazywaniu prawdy na temat aborcji. Jednak, co ważniejsze, pojawiły się także solidaryzujące głosy poparcia, a wśród nich Pani doktor, która wyraziła niezgodę na obecnie panujące zbrodnicze prawo, które pozwala na zabijanie nienarodzonych dzieci, pozbawianie ich godności i prawa do życia. Ważna była również postawa pewnego starszego mężczyzny, który przyszedł ze swoim wnukiem, by poprzeć nasze działania i jednocześnie wytłumaczyć wnukowi, że aborcja to zbrodnia i należy się jej przeciwstawiać.
W końcu pojawiła się grupa feministek, robiąc wokół siebie mnóstwo zamieszania i hałasu. Widocznie tym nadrabiały niską frekwencję, bo zamiast kilku tysięcy manifestujących, jak to miało miejsce poprzednimi razy, pojawiło się ich zaledwie kilkaset. To pokazuje, że poparcie dla ich postulatów słabnie. Trudno się dziwić, hasła feministek to wierutne kłamstwa, pozbawione najmniejszego sensu.
Część haseł dotyczyła tzw. praw pracowniczych dla prostytutek. Ujawnia się tutaj po raz kolejny całkowite oderwanie feministek od realiów życiowych. Zamiast walki z seksualnym wyzyskiem kobiet, postulują tworzenie „praw”, których dalszą konsekwencją będzie zmuszanie kolejnych kobiet do nierządu i niszczenie im życia. Zresztą być może jest to przemyślana strategia. Feministki, które dokonały aborcji, najgłośniej się za nią opowiadają, szukając potwierdzenia słuszności swojego postępowania w środowiskach innych kobiet, które zabiły swoje dzieci. Czy to możliwe, że kobiety, które „pracują” na ulicy chcą, by jak najwięcej innych kobiet doświadczyło „dobrodziejstw” prostytucji: przemocy, gwałtów, zagrożenia chorobami wenerycznymi, uzależnienia od narkotyków, alkoholu i innych?
Z całego tego wydarzenia cisną się na usta słowa komentarza – jak bardzo zacofane myślenie o aborcji jeszcze panuje, jak egoizm, brak uczuć i wygodnictwo zdominowały świat, że dyskutuje się o człowieku jako produkcie, rzeczy, której w każdej chwili można się pozbyć, wsadzić do worka, wyrzucić do kosza, zabić. Ale walka trwa i dobro wygra, jeżeli będziemy mieć odwagę przeciwstawiać się złu.
Olga Włodarczyk