Mateusz Morawiecki chciałby, by nadal można było zabijać dzieci, u których istnieje podejrzenie, że mogą urodzić się chore. W wywiadzie dla „Wprost” zadeklarował się jako zwolennik minionego „kompromisu aborcyjnego” – czyli przepisów, które do 27 stycznia 2021 r. pozwalały zabijać chore dzieci w łonach matek.
Premier już na dobre rozpoczął kampanię wyborczą, jednak wcale nie szuka poparcia wśród swoich dotychczasowych, konserwatywnych wyborców. Chciałby, aby głosowali na niego wulgarni uczestnicy proaborcyjnych strajków. Ostatnia wypowiedź Morawieckiego na temat aborcji pokazuje, że próbuje przymilać się do zwolenników mordowania dzieci. W udzielonym wywiadzie stwierdził: „Po pierwsze, zawsze byłem i nadal jestem zwolennikiem kompromisu aborcyjnego w takim kształcie, w jakim funkcjonował przez te prawie 30 lat.” Natomiast w 2021 r. odnosząc się do wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej mówił: „Myślę, że to jest taki czas, żeby usiąść, przedyskutować, bo tutaj wszyscy od prawa do lewa i najbardziej zagorzali przeciwnicy dzisiejszej linii politycznej czy światopoglądowej też potwierdzają, że w oparciu o tę konstytucję napisaną przez lewicę (…) wyrok nie mógł zapaść inny .” W marcu 2023 r. Morawiecki był wśród 27 posłów, którzy wstrzymali się od głosowania nad projektem ustawy „Aborcja to zabójstwo”. Dyplomatyczna nieobecność Morawieckiego pokazuje, że dla premiera nadrzędną sprawą jest dopasowywać zachowanie, do tego, co da korzyści polityczne. Gdy trzeba bronić dzieci, polityk woli udawać, że go nie ma. Czas, by wyborcy Morawieckiego zobaczyli, z kim mają do czynienia.
To haniebne, że tak fundamentalne prawo, jakim jest prawo do życia, jest elementem brudnej politycznej gry. Życie dzieci i prawo do ich zabijania stawiane jest na szali dla słupków poparcia. Czy Mateusz Morawiecki może spojrzeć w oczy dzieci z zespołem Downa i powiedzieć im – tak jak mówi teraz – że jest za tym, by można je było zabijać?
Tekst: Faustyna Rewucka