Osoby lobbujące za aborcją w bardzo dziwny sposób łączą sobie dwie sprzeczne postawy. Z jednej strony przedstawiają się jako przyjaciele dzieci z zespołem Downa, a z drugiej strony głoszą morderczą ideologię, że jeśli ktoś się komuś nie podoba, to można go zabić. Aborcjonizm, tak jak każda ideologia lewicowa, nie jest spójny i logiczny, dlatego tak bardzo widać wśród tych osób hipokryzję i dwulicowość – zauważa Kaja Godek.
Marta Lempart, liderka protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2020 r. dotyczącego właśnie przesłanki pozwalającej zabijać m.in. dzieci z zespołem Downa, też pokazywała się w dwóch różnych skarpetkach na znak rzekomej solidarności z dziećmi z zespołem Downa. To samo robiły osoby, takie jak Robert Biedroń i inni prominentni działacze lewicy, którzy na co dzień domagają się legalizacji aborcji. Na ten jeden dzień zakładają maskę przyjaciół niepełnosprawnych, bo to nic nie kosztuje. Tymczasem stosunek do aborcji eugenicznej bardzo dobrze weryfikuje, gdzie mamy do czynienia z obrońcami niepełnosprawnych dzieci, a gdzie z bandą pozerów, którzy chcą na niepełnosprawnych dzieciach robić sobie PR.
Niebezpieczny trend wśród zwolenników aborcji
Niestety ideologia aborcjonizmu zaczyna ewoluować. Pojawiają się głosy, takie jak ten Petera Singera, który dąży do tego, żeby selekcjonować ludzi nawet po urodzeniu. Podnosi się tezę, że bycie człowiekiem, to niekoniecznie oznacza bycie osobą. Głosi się, że noworodek do jakiegoś momentu nie jest osobą, w związku z tym można na nim dokonać aborcji postnatalnej. Tak wypaczone myślenie zaczyna coraz mocniej przenikać do społeczeństwa. To bardzo niebezpieczny trend, który prowadzi od zabijania nienarodzonych do odbierania życia już narodzonym.