Grają na emocjach, by forsować aborcję

Od czasu wprowadzenia zakazu aborcji eugenicznej propagatorzy aborcji wychodzą z siebie, by tragiczne śmierci kobiet w ciąży wykorzystać do swoich celów. Prawdziwe przyczyny zgonu są nieważne. Liczy się tylko, jak najskuteczniej przekonać ludzi, że wszystkiemu winny jest przepis chroniący życia dzieci. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego zdarzyły się trzy nagłośnione przez media tragedie, które zostały cynicznie wykorzystane przez aborterów do grania na emocjach.

Justyna z Wodzisławia Śląskiego – poronienie i sepsa

34-letnia Justyna trafiła do szpitala w Wodzisławiu Śląskim w listopadzie 2020 roku. To był 5. miesiąc ciąży. Źle się czuła – miała plamienia, skurcze, bóle brzucha. Lekarz stwierdził infekcję bakteryjną i zlecił antybiotyk. Kontynuowano jego podawanie mimo, że wykryte bakterie okazały się na niego odporne. Wypisano ją ze szpitala niemal dwa tygodnie później, ale wkrótce znów się w nim pojawiła, tym razem z powodu wycieku płynu owodniowego. Wyniki badań były złe, a Justyna w wiadomości do ojca dziecka napisała, że zemdlała. Pojawiła się poza tym biegunka i gorączka. Kolejne wiadomości dotyczyły już pochówku dziecka, bo stwierdzono poronienie. Wszystkiemu towarzyszyła infekcja i ryzyko sepsy – mimo to lekarze zadecydowali o wywołaniu porodu naturalnego. Niestety Justyna zmarła. 

Środowiska proaborcyjne niemal dwa lata później (!) podłapały temat i zaczęły obwiniać Trybunał Konstytucyjny, a konkretniej wyrok zakazujący aborcji eugenicznej. Tylko że wyrok wszedł w życie dopiero dwa miesiące po śmierci Justyny – 27 stycznia 2021 roku… Zatem nawet gdyby wyrok zakazywał ratowania życia matki (co samo w sobie jest absurdem i obrońcy życia nigdy takiego rozwiązania nie żądali!), to w chwili hospitalizacji Justyny nie był on jeszcze w mocy. Poza tym dość oczywiste jest, że poród martwego dziecka nie jest aborcją, czyli intencjonalnym zabiciem dziecka, które było żywe. Fakt ten nie przeszkadza lewicowym mediom, politykom i organizacjom aborcyjnym grać na emocjach i straszyć zakazem aborcji. W sprawie Justyny istotne jest ustalenie, czy i jakiego rodzaju błąd medyczny został popełniony przez lekarzy. Zawarta w Konstytucji prawna ochrona życia nie ma nic wspólnego z tym, że jeden czy drugi lekarz popełnia błąd w diagnozie bądź leczeniu. 

Izabela z Pszczyny – śmierć na skutek rażących zaniedbań szpitala

Śmierć 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie nastąpiła w podobnych okolicznościach. Odpłynięcie wód płodowych, przyjęcie na oddział, ciężka infekcja, poronienie, sepsa. Jak pisaliśmy wcześniej: wyniki kontroli NFZ – nielegalność aborcji eugenicznej nie ma związku z tragedią w szpitalu w Pszczynie, lekarze od początku byli oskarżani przez rodzinę zmarłej o zwlekanie z wywołaniem porodu, aż dziecko samo umrze. Powodem miały być obawy personelu szpitala o odpowiedzialność karną z powodu aborcji. Tylko że za wszczęcie procedur ratujących życie matki nic nie groziło, wręcz przeciwnie: takich działań nie wolno było nie podejmować. Propagatorzy aborcji rozpętali paniczną akcję protestów przeciwko zakazowi zabijania chorych dzieci, choć przypadek Izabeli zupełnie tej sytuacji nie dotyczył. Wkrótce wyniki kontroli wykazały, że personel medyczny popełnił szereg rażących błędów, które mogły mieć istotny wpływ na śmierć pacjentki. 

Justyna z Wodzisławia Śląskiego – poronienie i sepsa
Fot. Adobe Stock

Agnieszka z Częstochowy – poronienie bliźniąt

Pod koniec ubiegłego roku do szpitala w Częstochowie zgłosiła się 37-letnia Agnieszka w ciąży bliźniaczej. Gdy zmarło jedno z dzieci, a 6 dni później, nadal w szpitalu – drugie, zdecydowano o indukcji porodu. Ich matka umarła niecały miesiąc później, prawdopodobnie z powodu zakażenia połączonego z infekcją spowodowaną koronawirusem.

Aborcjoniści oczywiście od razu wyłonili winnego: zakaz aborcji eugenicznej. Lekarze rzekomo bali się usunąć martwe ciało pierwszego z bliźniąt i biernie czekali, aż umrze drugie. Rozgoryczeni bliscy Agnieszki wskazywali na to, że czekano aż 2 dni z wywołaniem porodu po śmierci dzieci. Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiały się wpisy medyków, którzy stanowczo dementowali związek śmierci kobiety z wyrokiem trybunału twierdząc, że nie usuwa się martwego ciała jednego z dzieci, jeśli drugie żyje. Nawet 25% ciąż bliźniaczych jeszcze w I trymestrze zostaje pojedynczymi. Standardowe postępowanie polega na obserwacji matki i dziecka aż do porodu.

Cyniczne wykorzystywanie tragedii

Śmierć opisanych kobiet nie ma związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Wiemy na pewno, że aborcjoniści nie traktują serio swoich odbiorców, skoro używają do wzbudzania paniki poronień naturalnych i sytuacji, gdzie nie było mowy o wadach wrodzonych dziecka. Nietrudno też odnieść wrażenie, że organizacje proaborcyjne wręcz cieszą się z każdej śmierci kobiety w ciąży – mogą wtedy użyć tragedii do swoich morderczych celów. A przecież każda ta śmierć była ogromną tragedią, a wykorzystywanie jej, by wzywać do zabijania dzieci, jest nie na miejscu.

Tekst: Natalia Klamycka


Nie bądź obojętny!  Wspieraj działania Fundacji! Jeśli uważasz, że to co robimy, jest dobre i słuszne, pomóż to kontynuować! Nawet niewielkie wpłaty mają znaczenie. Numer konta: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

Sprawdź podobne wpisy

W nbsp stanie Alabama w nbsp USA przyszedł na nbsp świat Curtis Means Narodziny przypadły

25 kwietnia, 2024

Zwolennicy aborcji we nbsp Francji walczyli od nbsp dziesięcioleci aby mordowanie nienarodzonych dzieci stało się

25 kwietnia, 2024

Aborcjoniści robią wiele abyśmy myśleli że nbsp aborcja to nbsp krótka i nbsp bezbolesna procedura

22 kwietnia, 2024

Bądź na bieżąco!

Chcesz wiedzieć, co się dzieje? A może umykają Ci ważne wydarzenia? Pokonaj cenzurę treści pro-life: zapisz się na newsletter! Będziemy informować Cię bezpośrednio i już nic nie przegapisz.