Pikieta, trauma i… „Wyborcza”

pikieta bielsko

1 września, godzina 15:00.  W to piękne, słoneczne popołudnie ruszyła pikieta w Bielsku-Białej.  W samym centrum miasta na głównym deptaku, gdzie przewijają się setki osób, stanęliśmy z plakatem pokazującym prawdę o aborcji.

Początek pikiety przebiegał bardzo spokojnie. Dużo przechodniów z zainteresowaniem, a zarazem wrażliwością przyglądało się zdjęciu zabitego dziecka.

Po około 30 minutach podeszła do nas pewna pani z pretensjami. – Jak takie obrazy możecie pokazywać w miejscu publicznym?! Kto wam wydał zgodę na takie akcje? – pytała. Stwierdziła, że nie życzy sobie takich obrazów, bo to obraża jej uczucia religijne. Hm… ciekawe, o jakiej religii ta pani mówiła? Nie chciała z nami porozmawiać. Poszła do pobliskiego sklepu, aby w ukryciu  donieść na policję i straż miejską.  Po chwili pojawił się patrol policyjny, utrudniając nam tym samym przeprowadzenie wcześniej zgłoszonego  zgromadzenia.  Policjanci, jak się okazało, nie znają obowiązujących przepisów prawnych, dotyczących tego typu akcji. Stwierdzili, że nie muszą ich znać. Po sporządzeniu notatki odjechali i mogliśmy kontynuować pikietę.

Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu, pierwszy raz – od kiedy walczymy na ulicy – podeszła do nas dziennikarka „Gazety Wyborczej”, żeby porozmawiać. Zaraz po jej pierwszym pytaniu podeszła pewna kobieta, matka trójki dzieci, która mówiła, że jej córka przeżywała traumę, jak tylko słyszała megafon i treści płynące o zabijaniu dzieci. Kiedy jeden z wolontariuszy, na zaproszenie owej kobiety, chciał iść sprawdzić, jak głęboka jest to trauma, pani szybko odeszła, a dziennikarka nie była chętna, aby zweryfikować te informacje. Cała ta sytuacja okazała się ustawką.

W trakcie pikiety kilka osób podchodziło do nas i gratulowało mówiąc, że robimy bardzo dobrą robotę i dziękowało za odważną postawę.  Wśród nich był mężczyzna z Trójmiasta, który każdemu wolontariuszowi uścisnął rękę i podziękował.

Po pikiecie postanowiliśmy sprawdzić, w jaki sposób akcję przedstawiła w swoim tekście dziennikarka z „Gazety Wyborczej”. Co nas bardzo ucieszyło, w relacji tej nie pisało, że na zdjęciu jest płód czy zlepek komórek  tylko noworodek. Regularne pikietowanie przynosi porządne efekty i nawet dziennikarze z „Wyborczej” mogą coś z naszych działań dla siebie wynieść.

Łukasz Duda

komórka bielsko-żywiecka


Sprawdź podobne wpisy

RatujŻycie.pl

Wykorzystujemy ciasteczka do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie.

Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług.

Informacja o tym, w jaki sposób Google przetwarza dane, znajdują się tutaj.