Brytyjski „Daily Mail” przedstawił historię mężczyzny, który po pochopnie postawionej diagnozie został skłoniony do przejścia operacji „zmiany płci”. Opowiedział o tym, o czym środowisko LGBT woli nie mówić: usunięcie narządów płciowych jest trwałym okaleczeniem ciała i niesie ryzyko poważnych powikłań. Decyzja zmieniła życie Brytyjczyka na zawsze i pozostawiła go z bolesnymi konsekwencjami, m.in. trudnością w oddawaniu moczu.
Ritchie Herron przeszedł tranzycję: „Nigdy nie powinienem był tego robić”
Kiedy 20-letni Ritchie zwierzył się ze swoich problemów i poczucia niedopasowania użytkownikom forum internetowego, ci mieli dla niego jedną radę – musi przejść „korektę” płci. Po wizycie w prywatnej szkockiej klinice otrzymał receptę na żeńskie hormony płciowe. Wciąż się jednak wahał. Liczył na to, że w ośrodku korekt płci w Brighton dowie się, czy na jego problemy pomoże upodobnienie się do kobiety. W trakcie konsultacji okazało się, że w praktyce klinika nie przygląda się stanowi psychicznemu pacjentów.
Oni po prostu „zmieniają” ich płeć. „Bardziej niż ja chcieli, żebym dokonał tej operacji. To było naprawdę dziwne” – ujawnił Ritchie. Gdy przez kilka lat odmawiał poddania się zabiegom chirurgicznym i po prostu przyjmował hormony, w końcu w klinice usłyszał, że muszą go wypisać. Był to punkt zwrotny, który popchnął go ku radykalnej operacji usunięcia penisa i jąder. Wtedy przekonał się, jak ogromny błąd popełnił. Jego stan psychiczny zamiast się poprawić, mocno się pogorszył. Do tego doszła tyleż poważna co powszechna w takich przypadkach komplikacja – zwężenie cewki moczowej. „Nie można normalnie oddawać moczu. Wypływa powoli i boleśnie, czasem wcale. Niektórzy muszą do końca życia mieć założony cewnik. Inni mają naprawdę przerażające komplikacje” – opowiedział. Pracownicy kliniki podczas terapii zdawali się jego żal lekceważyć: Ritchie po prostu za dużo myśli, to tylko nerwica natręctw. 35-letni dziś mężczyzna wie, że popełnił ogromny błąd: „To jest nieodwracalne. Ten eksperyment się dla mnie skończył, nie ma odwrotu”.
„Edukacja” seksualna zasiewa w dzieciach wątpliwości
Świadectwa osób, które żałują tranzycji, pojawiły się pierwotnie w filmie dokumentalnym „No Turning Back” („Nie ma odwrotu”). Twórca filmu Charlotte Fantelli w wypowiedzi dla Mail Online stwierdziła, że jej czujność wzbudziły zajęcia tzw. edukacji seksualnej, jakie miały w szkole jej dzieci. Uczniom, którzy nawet nie weszli jeszcze w dojrzewanie, opowiadano o tym, że mogli się urodzić w ciele osoby o niewłaściwej płci. „Dawano im odpowiedzi na pytania, których oni nigdy nie zadali” – wyjaśniła Fantelli i dodała: „Dzieci powinny odkrywać swoją tożsamość w niewinny sposób”. Serwowane im spojrzenie na świat jest natomiast zseksualizowane.
Biznes na osobach z zaburzeniami
To, o czym mówi Ritchie, jest kolejnym głosem, który potwierdza, że ani tak zwane „kliniki zmiany płci” ani środowisko osób transpłciowych nie dba o postawienie prawidłowej diagnozy. Często dopiero po fakcie okazuje się, że w istocie nikt nie zadał sobie trudu, by odkryć prawdziwą przyczynę problemów osób, które zgłaszają się na takie operacje. Świadectwo bohatera filmu jest kolejną z wielu podobnych historii, które coraz częściej przebijają się w mediach. Co więcej – są już przypadki masowych pozwów ofiar takiego działania jednej z kliniki Londynie. Sprawę opisywaliśmy w tym artykule: Największa w Wielkiej Brytanii klinika zmiany płci zostanie zamknięta. W tle skandal i pozew od ponad 1000 rodzin. Biznes tranzycyjny robiony jest na krzywdzie ludzi, którzy potrzebują fachowej pomocy psychologicznej i psychiatrycznej, a nie okaleczających na całe życie i inwazyjnych operacji.
Tekst: Klara Kamińska