Wolontariusze naszej Fundacji wiedzą najlepiej jak wielkim cierpieniem jest tragedia dokonanej aborcji. Badania Elliot Institute wskazują, że 64% wszystkich decyzji o aborcji wynika z wpływu otoczenia kobiety, a nie jej samej.
Agresja ze strony osób, które wyznają zbrodniczą ideologię swawoli, przestaje dziwić podczas naszych zgromadzeń. Do przekleństw, życzeń gwałtu, a także celowego zastraszania policją i sądami dochodzi kolejna forma nienawiści. Tym razem kilka osób podeszło i pluło na plakat, który ukazuje zabite dziecko podczas aborcji. Czasami mam wrażenie, że ci ludzie rozkoszują się w pogardzie dla nas i dla ofiar współczesnego aborcyjnego holokaustu. Niemniej mam nadzieję, że przyjdzie i dla nich czas na opamiętanie. Tymczasem wiemy, że nasze poświęcenie nie idzie na marne i podczas tej pikiety znowu udało nam się porozmawiać z kilkoma osobami i przekazać prawdę dotyczącą zabijania dzieci. Przypadek jednej z pań warto przybliżyć i zapamiętać.
Starsza kobieta podeszła do nas z pytaniem – jak wyjaśnić kobiecie po gwałcie, że nie należy zabijać dziecka? Wspólnie z koleżanką zaczęliśmy wyjaśniać, że nie ma żadnego powodu do zabicia dziecka, które nie popełniło żadnej niesprawiedliwości, a kierowanie w jego stronę nienawiści jest wyłącznie karaniem za winę ojca. To właśnie on powinien ponieść konsekwencje swojego haniebnego czynu. Zaczęliśmy też mówić o trosce i opiece, która należy się zgwałconej. Koleżanka wspomniała o pomocy psychologicznej, duchowej i finansowej, która należna jest kobiecie po tak traumatycznym przeżyciu, zaś ja powiedziałem jak ważną rolę odgrywają w tym czasie najbliżsi. Wspominałem, że również i oni potrzebują pomocy psychologa, aby nie kierowali swej nienawiści za zło wyrządzone przez gwałciciela w stronę członka swojej rodziny. Nie można kogoś dyskryminować ze względu na pochodzenie! Rodzina musi skoncentrować się na kobiecie, wesprzeć ją i zapewniać, że ją otacza opieką w tej dramatycznej sytuacji. W czasie, kiedy zaczęliśmy mówić o rodzinie i jej wsparciu, oczy kobiety zaczęły być wilgotne od łez, ta zaś z trudem powstrzymywała płacz. Po rozmowie usłyszeliśmy z koleżanką bardzo życzliwie wypowiedziane łamiącym się głosem zdanie – bardzo Wam dziękuję!
Mariusz Piotrowski