Pomysłem środowisk proaborcyjnych, który ma rzekomo „pomóc” kobietom w ciąży w sytuacji kryzysu, jest zabicie dziecka. Jednak prawda jest taka, że to właśnie aborcja powoduje szereg kolejnych problemów również psychologicznych. Aborcja nie jest panaceum na problemy. Po dokonaniu aborcji kobiety doświadczają syndromu postaborcyjnego (albo natychmiast, albo po wielu latach). Jest to czynnik depresjogenny, zwiększający ryzyko samobójstwa, rozejścia się rodziców dziecka, rzutujący na przyszłość zarówno matki jak i ojca oraz ich dzieci. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia przyjmując narrację aborcjonistów w imię rzekomego dobra kobiet w ciąży ustala właśnie procedury ułatwiające dokonywanie aborcji w polskich szpitalach.
Zwolennicy zabijania nienarodzonych naciskają na Ministerstwo Zdrowia, by wpisać tzw. przesłankę psychologiczną do rozporządzenia ministerialnego i wywierać presję na wszystkie szpitale, żeby stosowały się do nowych wytycznych. Przychodzi kobieta w ciąży, która ma depresję, myśli samobójcze? Macie zabić jej dziecko. To jest właśnie to, nad czym teraz pracuje zespół ds. opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży.
„Każdy, kto bierze w tym udział, kto stosuje się do takich procedur, kto te procedury wydaje, kto podpisuje takie wytyczne, kto ochrania zespół, który te wytyczne opracowuje, bierze udział w zabójstwie i ponosi winę moralną. To, że w Ministerstwie Zdrowia krew nie tryska na ściany, to nie znaczy, że tam nie są podejmowane decyzje o życiu i śmierci i że nie są to decyzje, które kończą się śmiercią niewinnych. To jest straszne – ta spirala zła, którą obserwujemy w miejscu, gdzie powinno się decydować jak ludzi leczyć i ratować” – podkreśla Kaja Godek.