Podczas minionego weekendu obrońcy życia ponownie stanęli w centrum Ustronia, aby pokazać ludziom, czym tak naprawdę jest aborcja.
Przechodniów tego dnia było dużo. Brzydka pogoda nie odstraszała ich przed wyjściem na spacer bulwarami nadwiślańskimi czy na miejski rynek. Idąc ul. Grażyńskiego mogli natknąć się na proliferów, którzy trzymali plakat obrazujący dziecko zabite poprzez aborcję i posłuchać nagrań mówiących o tym procederze.
Reakcje przechodzących osób były różne. Już na samym początku pikiety podszedł pewien pan i zapytał, czy za tą akcją stoi Kościół katolicki. Gdy usłyszał, że obrońcy życia działają z ramienia fundacji i nie są z żadnej instytucji kościelnej czy państwowej, przeprosił i szybko odszedł. Po jakimś czasie pojawiło się kilka kobiet, które wyraziły swoje oburzenie tym, co zobaczyły na plakacie. – Przecież tu chodzą dzieci! Lepiej, żebyście wymyślili jakiś inny sposób przekazu – mówiły. Nie potrafiły jednak odpowiedzieć na pytanie, w jaki inny sposób można przedstawić ten proceder. Zamiast tego stwierdziły, że one więcej wiedzą o życiu i tych sprawach niż wolontariusze. Nie chciały dłużej dyskutować. Zdarzały się także obraźliwe epitety, skierowane w stronę obrońców życia. Pewna kobieta idąca z dziećmi pomrukiwała z niezadowoleniem, że znowu musi oglądać „te pisowskie mordy”. Pomijając to, że taki język bynajmniej nie jest stosowny przy dzieciach, nie nadaje się do użytku w żadnym miejscu, zwłaszcza publicznym, to pani ta chyba nie zdaje sobie sprawy, że w głosowaniu nad odrzuceniem projektu chroniącego życie od poczęcia rękę podniosła m.in. większość posłów PiS.
Mimo tych przykrych komentarzy i uwag rzucanych w pośpiechu, wolontariuszy bardzo cieszyły słowa wsparcia. „Tak trzymać!”, „Popieram”, „Jestem z wami!” to tylko część pokrzepiających haseł kierowanych w ich stronę. Pod koniec pikiety podeszła starsza pani, która wyrażając swoje poparcie dla akcji powiedziała: – Mam dwóch synów. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym zrobić im coś takiego. To przecież dziecko, niewinne i bezbronne. Najlepiej, jeżeli jego wychowanie zaczyna się w okresie prenatalnym, gdy jest w brzuchu mamy. Głaskanie brzuszka i mówienie do maluszka jest bardzo istotne, choć niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy. A takie dziecko jest wtedy spokojniejsze, bardziej empatyczne, wrażliwsze – mówiła. Na koniec pogratulowała odwagi i życzyła wszystkiego dobrego.
Po 1,5 godziny akcja została zakończona. A kolejne już wkrótce! Można się o nich dowiedzieć z fanpage’u Fundacja Życie i Rodzina: Ustroń.
Agnieszka Jarczyk