Zwolennicy aborcji twierdzą, że kobiety, które zdecydują się na zabicie swojego dziecka, będą odczuwać po tym „zabiegu” ulgę i spokój. Okazuje się jednak, że jest zupełnie inaczej. Odczucia, które towarzyszą matce po zabiciu dziecka, to najczęściej żal i wyrzuty sumienia. Pojawia się syndrom postaborcyjny, depresja, a nawet myśli samobójcze. To wyniki najnowszych badań przeprowadzonych przez amerykański Instytut Elliota.
Ulga? Tylko u nielicznych
Planned Parenthood, organizacja specjalizująca się w zabijaniu dzieci nienarodzonych, szczyci się tym, że aż 95% kobiet poddających się aborcji w ich ośrodkach jest zadowolona i czuje ulgę. Instytut Elliota miażdży statystyki aborcyjnego giganta. Według przeprowadzonych badań porażająca większość kobiet po zabiciu swojego dziecka jest w stanie, który najwłaściwiej nazwać żałobą.
Jest to stan zbliżony do tego, w którym znajdują się kobiety, które utraciły swoje dziecko wskutek poronienia. W obu przypadkach matki czuły smutek, strach oraz doświadczyły depresji. Jednak tym, które dopuściły się aborcji, towarzyszył również, a może i przede wszystkim – żal. Żal i ogromne wyrzuty sumienia w związku z tym, co zrobiły.Według badań przeprowadzonych przez Instytut Elliota jedynie 30% kobiet odczuwało ulgę po zabiciu dziecka w aborcji. 30%, nie 95%! A aż 70% matek czuło się przymuszonych do dokonania aborcji lub czuło, że jest ona niezgodna z wartościami, którymi się kierują. Niektóre kobiety zgłaszały też, że nawet 20 lat po dokonaniu aborcji miały wyrzuty sumienia.
Kobiety po aborcji nie chcą rozmawiać
Trzykrotne zawyżenie wyników rzekomej ulgi, którą odczuwają klientki Planned Parenthood, da się wytłumaczyć. David Reardon, dyrektor Instytutu Elliota, twierdzi, że w placówkach aborcyjnych jedynie 30% matek zgadza się wziąć udział w ankietach dotyczących aborcji. Najczęściej są to kobiety, które świadomie podejmują decyzję o zabiciu swojego dziecka. Aborcja nie stanowi to dla nich problemu i nie jest to sprzeczna z wartościami, którymi się kierują (jeśli w ogóle jakieś mają). Nic dziwi więc, że ankietowane pacjentki Planned Parenthood są aż tak zadowolone, skoro w tych ankietach biorą udział głównie te, dla których uśmiercenie dziecka to nie problem.
A co z resztą? Reszta kobiet nie zgadza się na żadne ankiety. Nie chcą rozmawiać o aborcji. Nie chcą myśleć o aborcji. A tym bardziej brać udział w jakiejś ankiecie, przeprowadzanej przez obcą osobę.
Myśli samobójcze u kobiet po aborcji
Reardon przeprowadził badanie „Ryzyko samobójstwa związane z wynikami ciąży: krajowe badanie przekrojowe Amerykanek w wieku 41–45 lat”. Wykazało one aż dwukrotnie większe ryzyko popełnienia samobójstwa wśród kobiet, które dokonały aborcji. Z badań można wyczytać:
Kobiety, które dokonały aborcji, dwukrotnie częściej podejmowały próby samobójcze niż inne kobiety. Kobiety, które dokonały aborcji, (…) istotnie częściej wskazywały, że przebieg ich ciąży bezpośrednio przyczynił się do myśli i zachowań samobójczych w porównaniu z kobietami z pozostałych grup.
David Reardon dodaje:
Kobietom należy powiedzieć, że (…) negatywne uczucia są bardziej prawdopodobne niż ulga.
Satysfakcja (nasza, nie twoja) gwarantowana
Aborcjoniści zawsze będą mówić, że aborcja to prawo człowieka, ochrona zdrowia i życia, a każda kobieta, która zdecyduje się na aborcję, będzie szczęśliwa.
Tutaj przejawia się dokładnie ten sam schemat, który widać w działaniu placówek zmiany płci. Zarówno aborcjonista jak i „lekarz” od zmiany płci będą wmawiać pacjentowi, że po wszystkim będzie tylko lepiej, ulga i satysfakcja gwarantowana. To zwykłe kłamstwo.
W obu przypadkach najczęściej efektem jest żal, depresja i myśli samobójcze. Ale to już nie interesuje tych, którzy prowadzą te biznesy. Dostali kasę, jest dobra reklama, chętnych przybywa. A że ty potem się czujesz jak wrak człowieka – to już tylko twój problem.
Stan kobiet po aborcji a przesłanka psychiatryczna
Badania pokazują wprost, że aborcja wpływa negatywnie na psychikę kobiety. Wykonywanie jej, żeby poprawić stan psychiczny, jest więc błędem w sztuce lekarskiej. Przesłanka psychiatryczna stosowana jako pretekst do zabijania dzieci na życzenie jest niezgodna nie tylko z prawem, ale i wiedzą medyczną!
Potwierdza to m.in. przypadek pacjentki, która zabiła dziecko, chore najprawdopodobniej na zespół Edwardsa, w szpitalu w Oleśnicy. Zabieg wykonano na świstek od lekarza psychiatry. Po kilkunastu miesiącach kobieta udzieliła portalowi Onet wywiadu, z którego wynikało wprost, że zabicie dziecka i jego pogrzeb okazały się dla niej traumą, po której musi chodzić na terapię i zażywać leki. Zamiast polepszyć, aborcja pogorszyła więc jej stan. Fundacja Życie i Rodzina złożyła w związku z tym zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Tekst: Mikołaj Brzyski/red.




