Ludzie, zwłaszcza krótko przed świętami, wpadają w szał zakupów i przygotowań. Co niektórzy postanawiają jednak wyjechać w ten świąteczny czas w góry. Nie inaczej jest w Ustroniu, gdzie można wypocząć, pospacerować oraz spotkać… obrońców życia.
Dzień przed Wigilią wolontariusze Fundacji Życie i Rodzina postanowili stanąć w centrum Ustronia z plakatem informującym o zbrodni aborcji. Pikieta, oprócz głównego przekazu mówiącego o tym, że aborcja zabija, miała również uświadomić przechodniom, że święta Bożego Narodzenia to czas przeżywany w gronie rodzinnym, w gronie przyjaciół, kiedy zasiadamy wspólnie do stołu, na którym znajduje się jedno dodatkowe nakrycie. Symbolizuje ono miejsce dla wędrowca, osobę potrzebującą. Może także symbolizować miejsce dla nienarodzonego dziecka – czy teraz lub za rok będzie, jako już narodzony człowiek, obecne przy tym stole?
Obok pikiety przechodziło wiele osób. Co jakiś czas któraś z nich rzucała komentarz, ale na dłuższą rozmowę nie miała ochoty. Wśród rzucanych uwag dominowało stwierdzenie, że są przecież święta i lepiej, żeby nikt nie stał z tak drastycznym obrazem. – To nie jest odpowiednia pora i miejsce – powiedziała jedna z kobiet. Inna spytała, czy nie mamy co robić przed świętami. Pewien pan zarzucał wolontariuszom powiązania polityczne. – Każą wam tutaj stać! Idźcie stąd! – krzyczał. Obrońcy życia na wszelkie uwagi chętnie chcieli odpowiedzieć, ale nie zawsze to było możliwe. Ludzie szybko odchodzili, zamknięci tylko na swoje argumenty. Nie chcieli poznać prawdy o aborcji. – Przecież każdy wie, jak to wygląda. Ja nie jestem za aborcją, ale z takim plakatem nie powinno się wychodzić, zwłaszcza przed świętami – można było usłyszeć podczas ustrońskiej akcji.
1,5-godzinna pikieta przebiegała spokojnie, dopiero na sam koniec zdarzył się pewien incydent. Do obrońców życia podeszła starsza para. Kobieta była bardzo wzburzona. Gestykulując próbowała przestraszyć wolontariuszy informacją, że idzie na policję i na nich doniesie. – Uczestniczyłam w czarnym proteście! To, co robicie, jest niesprawiedliwe! Zostawcie kobiety w spokoju! Ja tu przyjechałam wypocząć, a już od kilometra muszę was słuchać! – krzyczała. Jednej z wolontariuszek życzyła gwałtu. Następnie zaczęła zaczepiać innych przechodniów wmawiając im, że przecież nie można wypoczywać w takich warunkach. Chciała uzyskać jak największą aprobatę dla swojej krzykliwości i agresji słownej. Nie bardzo jej się to udało. Nie potrafiła odpowiedzieć na rzeczowe argumenty wolontariusza, dała więc za wygraną i odeszła. Swoim zachowaniem pokazała, na czym tak naprawdę bazowały osoby uczestniczące w czarnych protestach – na agresji słownej, emocjach oraz własnym „ja”.
Kolejną ustrońską akcję można zaliczyć do udanych i skutecznie przemawiających do sumień, a wolontariusze komórki już planują następne działania! Informacje o nich będą pojawiać się na lokalnym fanpage’u: Fundacja Życie i Rodzina: Ustroń.
Agnieszka Jarczyk