Rzeszowianie nie chcą finansować klinik IVF i pokazali to włączając się w akcję „Stop in vitro”. Pod petycją sprzeciwiającą się finansowaniu biznesu sztucznego rozrodu z publicznych pieniędzy podpisało się blisko 5 tysięcy osób. Podpisy zostały już złożone w Urzędzie Miasta Rzeszowa.
Władze Rzeszowa przeznaczają publiczne pieniądze na metodę, która w ogóle nie leczy niepłodności, a jedynie omija problem. Pary, które poddały się in vitro, nawet po udanym zabiegu, pozostają niepłodne. Sam proces zapładniania, z racji tego, że jest przeprowadzany poza kobiecym układem rozrodczym – w warunkach laboratoryjnych oraz przy stymulacji hormonalnej – jest obarczony licznymi skutkami ubocznymi i ryzykiem obciążenia dziecka chorobami genetycznymi. Ponadto metoda sztucznego zapłodnienia nierozerwalnie łączy się z przeprowadzeniem aborcji na dzieciach, które stały się „ubocznym” efektem procedury in vitro. Poczęcie jednego dziecka, okupione jest śmiercią pozostałych, które okazały się słabsze, nadprogramowe albo niespełniające wytycznych zamawiających dziecko. Związek in vitro z aborcją wyraźnie pokazała sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie ograniczenie dostępu do aborcji po wyroku Sądu Najwyższego z 2022 r. stało się problematyczne dla funkcjonowania klinik in vitro.
Mieszkańcy Rzeszowa nie chcą, by z ich pieniędzy urzędnicy opłacali biznes sztucznego rozrodu, dlatego tak licznie i chętnie podpisywali się pod petycją blokującą miejski programu dofinansowania zapłodnienia pozaustrojowego. Teraz czekamy na rozpatrzenie złożonej petycji przez właściwe władze.
Akcja „Stop in vitro” zainicjowana przez Fundację Życie i Rodzina prowadzona jest w wielu miastach Polski, m.in. w Bielsku-Białej, w woj. Warmińsko-Mazurskim, Lublinie, Rzeszowie, Jeleniej Górze. Wszędzie, gdzie pojawia się pomysł finansowania prywatnych klinik prowadzących nieetyczny biznes, ludzie pokazują opór i zaczynają zdawać sobie sprawę z wartości życia dzieci – także tych, które są jeszcze bardzo małe.