Oszpeceni w ciężkich wypadkach, w pożarach, ofiary ataków kwasem, osoby w śpiączce, chore na nowotwory, nie mogą się czuć bezpiecznie w towarzystwie promotorów aborcji eugenicznej. Retoryka lewackich czarnych spędów prowadzi wprost do uznania, że osoby te nie mają prawa do życia. Co więcej, zarówno państwu jak i ich rodzinom powinno zależeć na wprowadzeniu „prawa wyboru”, dzięki któremu będzie się można ich szybko pozbyć.
Brzmi niewiarygodnie? Czym innym jest jednak odmawianie prawa do życia dziecku, ponieważ jest ciężko chore i jego wygląd odbiega od standardowego wyglądu zdrowego noworodka? Czym innym jest postulowanie zabijania dzieci, ponieważ ich leczenie po narodzinach może być kosztowne? Czym innym jest mordowanie dziecka, ponieważ opieka nad nim może wymagać więcej wysiłku niż nad zdrowym maluchem?
Można powiedzieć, że kwestie chorób osób dorosłych i dzieci w okresie prenatalnym są nieporównywalne. Faktycznie, nie da się porównać stopnia degeneracji osób nastających na życie chorego dziecka w trakcie aborcji, z próbą zabicia osoby okaleczonej przez wypadek lub nowotwór. Dorosły będzie wołał o pomoc, bronił się przed mordem, ochrania go także prawo i wszelkie międzynarodowe organizacje i konwencje. Nienarodzonego dziecka nie chroni nic, prócz determinacji jego rodziców, walczących o choćby najmniejszą szansę zdrowia i życia dla niego.
Część uczestników tzw. czarnych protestów z upodobaniem wrzucała zdjęcia ciężko chorych i niepełnosprawnych dzieci, aby w ten sposób przekonywać ogół, że prawo przyzwalające na ich mordowanie jest koniecznością. Możemy się tylko domyślać, że chodziło o to, aby prawo do ich abortowania uznać za niezbędne, ponieważ jeśli pozwolimy się im narodzić, ich wygląd będzie trudny do zaakceptowania.
Czy te same osoby z dokładnie takim samym entuzjazmem wrzucałyby zdjęcia kobiet oszpeconych przez zazdrosnych partnerów nawołując do ich zabijania? A może ofiar pożarów, które nawet w niewielkiej części nie przypominają siebie sprzed wypadku? Czy może czas na plakat z dorosłym już Nickiem Vuijciciem z odpowiednio morderczym podpisem, np. bez rąk, bez nóg, bez prawa do życia?
Najwyższy czas, aby osoby popierające mordowanie niewinnych dzieci z powodu niepełnosprawności zrozumiały, że ich postulaty na tych dzieciach się nie kończą. W rzeczywistości uderzają w każdego, kto z powodu wypadku lub choroby odbiega od normy wyglądem, wymaga szczególnej opieki albo kosztownego leczenia. Jeśli mordujemy chore dzieci, dlaczego nie pójść dalej i zabijać także chorych dorosłych? Są już kraje gdzie robi się to w świetle prawa…
Dla normalnych ludzi, obdarzonych zdrowym rozsądkiem i przynajmniej odrobiną empatii jest rzeczą oczywistą, że tak jak chronimy życie osób już narodzonych, bez względu na stan ich zdrowia czy wygląd, winniśmy ochraniać podejrzewane o chorobę lub niepełnosprawność dzieci. Bez tej wpisanej w prawo podstawowej ochrony ich życia, wszelka opieka, pomoc i leczenie po narodzinach stają się zwykłą hipokryzją: leczymy cię, bo udało ci się przemknąć przez system nastawiony na selekcję i eliminację „wadliwych” egzemplarzy.
Projekt #Zatrzymaj Aborcję usuwa z polskiego prawa przesłankę dopuszczającą mordowanie podejrzewanych o chorobę dzieci. Jest szansą na życie dla nich, a jeśli są ciężko chore – na godną śmierć w ramionach kochających rodziców, zamiast brutalnego końca w kuble na odpady medyczne. Polscy posłowie mają ich życie w swoich rękach. Przyjęcie projektu to jedyna humanitarna decyzja.
Agnieszka Januszewska