Porażka „My Voice, My Choice”. Aborterzy bez poparcia

my voice my choice same to ogarniemy porażka europejska inicjatywa obywatelska brak poparcia dla aborcji

Pod koniec kwietnia zakończyła się zbiórka podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską „My Voice, My Choice” (pol. „Same to Ogarniemy”). Informacja ta przeszła niemal bez echa. Być może dlatego, że sami organizatorzy nie są dumni z wyników swojej kampanii. W Polsce poparło ich przez rok zaledwie 48 tysięcy osób. I to pomimo tego, że zbiórka była wyjątkowo łatwa do prowadzenia.

My Voice, My Choice do Komisji Europejskiej

„My Voice, My Choice” to Europejska Inicjatywa Obywatelska. Ma na celu zmianę unijnej polityki w sprawie aborcji. Głównym postulatem inicjatywy jest zapewnienie refundacji zabijania dzieci w krajach Unii Europejskiej, gdzie jest ono legalne, dla kobiet z krajów, gdzie aborcja jest nielegalna lub znacznie ograniczona – jak Polska czy Malta.

Projekt zakładał, że Unia Europejska powinna z pieniędzy budżetowych pokrywać koszty aborcji, ale też przejazdu i ewentualnego zakwaterowania dla kobiet, które wyjeżdżają za granicę, aby zamordować dziecko. Z prawnego punktu widzenia nie chodziło o zmianę krajowego prawa aborcyjnego, lecz o mechanizm finansowy, który omijałby lokalne przepisy o ochronie życia.

Inicjatywa była zgłoszona do Komisji Europejskiej w ramach procedury przewidzianej dla Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej (EIO).  Jest to narzędzie pozwalające obywatelom UE wpływać na prawo unijne, jeśli zbiorą co najmniej milion podpisów. Podpisy trzeba zbierać w co najmniej siedmiu państwach członkowskich, przy zachowaniu minimalnych progów dla każdego państwa. Przy czym te progi są bardzo niskie – w naszym kraju nieco ponad 36 tysięcy podpisów.

„Same to ogarniemy” – porażka polskich aborterów

W Polsce kampania promująca inicjatywę odbywała pod hasłem „Same to ogarniemy”. Prowadził ją m.in. Strajk Kobiet Marty Lempart oraz organizacja Studio Wschód, czyli ekoterroryści z Ostatniego Pokolenia. Pomimo całorocznej kampanii i możliwości składania podpisów online, poparcie w Polsce było bardzo niskie i wyniosło jedynie 48 tysięcy głosów.

Dla porównania, ustawy prolife gromadzą zawsze po kilkaset tysięcy podpisów w zaledwie dwa lub trzy miesiące. I to przy znacznie trudniejszej logistyce – zbiórki odbywają się wyłącznie na papierze, bez wsparcia cyfrowych platform. Porażka „My Voice, My Choice” w Polsce pokazuje, że faktyczne poparcie dla aborcji w naszym kraju jest znacznie mniejsze niż się powszechnie uważa.

Wyniki te potwierdzają, że tzw. ruch aborcyjny w Polsce istnieje głównie w przestrzeni medialno-politycznej, a nie społecznej. Elektorat proaborcyjny okazuje się być raczej produktem propagandy niż realną siłą. Gdy przychodzi do konkretnych działań – jak złożenie podpisu – ujawnia się słabość ruchu aborcyjnego.

Tekst: red./Kaja Godek

Nie bądź obojętny!  Wspieraj działania Fundacji! Jeśli uważasz, że to co robimy, jest dobre i słuszne, pomóż to kontynuować! Nawet niewielkie wpłaty mają znaczenie. Numer konta: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

Sprawdź podobne wpisy

Homoseksualna propaganda obecna jest dziś wszędzie – w mediach, państwowej edukacji, życiu kulturalnym, społecznym i

15 czerwca, 2025

Na paradach LGBT regularnie można zobaczyć stoiska z darmowymi testami na obecność HiV i innych

13 czerwca, 2025

Fundacja Życie i Rodzina składa pismo do Marszałka Sejmu Szymona Hołowni. Zwracamy się z wnioskiem

12 czerwca, 2025

Bądź na bieżąco!

Chcesz wiedzieć, co się dzieje? A może umykają Ci ważne wydarzenia? Pokonaj cenzurę treści pro-life: zapisz się na newsletter! Będziemy informować Cię bezpośrednio i już nic nie przegapisz.