W miniony wtorek (31 stycznia) i poprzedni czwartek (26 stycznia) obrońcy życia z Warszawy zorganizowali kolejne dwie pikiety pod Szpitalem Bielańskim.
Jeden z przechodniów zwrócił nam uwagę, że nie wszyscy wychodząc ze szpitala chcą oglądać „takie rzeczy”, co miało być wyrazem dezaprobaty dla naszej obecności pod Szpitalem. Wielu ludzi nie chce oglądać, jak w rzeczywistości wygląda aborcja. Powody są różne. Część z nich zagłuszyło swoje sumienia po tym, jak zdecydowali się na taki krok w przeszłości, lub namówili do niego innych. Większość uznaje jakieś rozwiązanie kompromisowe, twierdząc: „można jak jest chore, bo i tak umrze” albo „można jak nie jest odpowiednio rozwinięte”, gdzie granica „odpowiedniego rozwoju” stawiana jest w najrozmaitszych momentach ciąży zależnie od subiektywnej opinii.
Można też, słuchając proaborcyjnej propagandy, uznać, że prawo w Polsce jest restrykcyjne dla kobiet, bo przecież w innych krajach legalna aborcja jest lepiej dostępna. Takie podejście do problemu jest jednak możliwe tylko wtedy, gdy wyprze się z głowy prawdziwy obraz aborcji. Łatwo jest usunąć ze świadomości fakty naukowe. Przykładem może być jedna z przechodzących kobiet w rozmowie z nami twierdząca z pełnym przekonaniem, że dziecko jest częścią ciała matki. Dlatego właśnie chcemy pokazywać ludziom „takie rzeczy”. Chcemy, żeby każdy człowiek mógł wyrobić swoją opinię na temat aborcji nie pomijając najważniejszej informacji o niej – że jest to zabicie, zwykle w okrutny sposób, niewinnego, nienarodzonego dziecka.
Nasze pikiety odbywające się pod szpitalem w godzinach wieczornych mają jeszcze jeden, istotny aspekt. Wśród przechodniów, w tym tych poruszonych obrazem na plakacie, znajdują się pracownicy – lekarze oraz pielęgniarki i położne. Pomimo wiedzy naukowej, którą posiadają, są oni często zwolennikami aborcji, przynajmniej w pewnych przypadkach. Nawet dla tych, którzy bezpośrednio są zaangażowani w zabijanie w majestacie prawa, widok ofiary tego procederu na dużym plakacie, poza salą operacyjną, może być poruszający i przyczynić się do zmiany poglądów i podejścia do aborcji.
Dlatego nadal będziemy pokazywali prawdę o tym procederze – wracając pod Szpitalem Bielański i pikietując w innych miejscach w Warszawie.
Bartłomiej Bakon