Brutalne morderstwo w Teksasie. Amerykańska prasa donosi o ucieczce z aresztu pary lesbijek. Kobietom postawiono zarzuty morderstwa młodej mieszkanki Seattle. Mimo, że próbowały się ukryć przed wymiarem sprawiedliwości, a później umyślnie tuszowały dowody zbrodni, sąd zgodził się, by areszt odbywały w domu.
Na tropie morderców
Ciało 23-letniej Mariseli Botello-Valadez zostało znalezione w leśnym obszarze niedaleko Dallas w Teksasie dopiero po pół roku od jej zaginięcia. Okazało się, że została zadźgana ostrym narzędziem. Analiza połączeń telefonicznych doprowadziła policję do 50-letniej Niny Marano i jej 8 lat starszej „żony” Lisy Dykes. W domu lesbijek natomiast śledczy natknęli się na dywan, który nosił ślady intensywnego czyszczenia. Najwyraźniej oskarżone bardzo się starały, ale mimo tego nie udało im się usunąć na dobre śladów krwi – analiza potwierdziła, że była to krew zamordowanej Mariseli.
Zuchwała ucieczka
Marano i Dykes już przed znalezieniem ciała wyjechały na Florydę, próbując zawczasu ukryć się przed policją. Nic im to nie dało, bo wkrótce trafiły do aresztu z zarzutami morderstwa i tuszowania dowodów. Po wpłaceniu kaucji miały odbywać areszt domowy z bransoletkami śledzącymi na kostkach. Przez 7 miesięcy faktycznie tak było, jednak w dzień Bożego Narodzenia 2021 roku odcięły obie bransoletki. To, że policja odkryła ich zniknięcie dopiero 10 dni później może oznaczać, że oskarżone miały dość czasu by zniknąć. W tym czasie funkcjonariusze bezskutecznie próbowali nawiązać kontakt telefoniczny, SMSowy czy mailowy. Zaskakujące jest, że nikt nie próbował sprawdzać w domu Marano i Dykes czy rzeczywiście tam są. Policja tłumaczy to zaniechanie brakami kadrowymi w okresie okołoświątecznym. W tej chwili nie wiadomo gdzie się znajdują oskarżone lesbijki. W areszcie natomiast nadal przebywa Charles Beltran, z którym była widziana Marisela po raz ostatni. To w jego samochodzie znaleziono później ślady jej krwi.
Pytania bez odpowiedzi
Rodzina Mariseli cierpi po stracie. Ciotka zamordowanej dziewczyny w rozmowie z prasą zadała istotne pytanie: dlaczego sąd zezwolił im wyjść za kaucją skoro były oskarżone o tak poważne przestępstwo i swoim wcześniejszym zachowaniem udowodniły, że mogą uciec? Dokonały strasznego czynu, za który być może uda im się uniknąć odpowiedzialności.
Niewygodna prawda
Przedstawiciele lobby LGBT oczywiście nie wspomną o tej historii, bo jest dla nich niewygodna. Świat jest zły, bo nie lubi lesbijek i gejów, jak głosi homopropaganda. Mówienie prawdy odbierane jest jako dyskryminacja i mowa nienawiści. Zakłamanie przejawia się także w homofobicznej mistyfikacji, o której pisaliśmy jakiś czas temu. Homoseksualiści uważają, że są nieakceptowani i prześladowani, więc wymuszają współczucie i zastraszają tych, którzy pokazują prawdę o patologii jaka u nich występuje.
Tekst: Klara Kamińska