Organizm nienarodzonego dziecka ma pozytywny wpływ na organizm matki, wpływ wręcz uzdrawiający – niektóre choroby mogą znikać w trakcie ciąży.
Podczas ciąży komórki dziecka trafiają do krwioobiegu matki zostając tam nawet na lata. Mogą zostawić po sobie ślady w tkankach, kościach, mózgu i w skórze. Każde dziecko pozostawi po sobie taki ślad. Badania wykazały obecność komórek dziecka w mózgu matki 18 lat po porodzie (Hoekzema, 2017).
Jeśli np. serce matki zostanie zranione, komórki dziecka dostają się w miejsce rany i przekształcają się tak, by móc leczyć dane miejsce. Co więcej, komórki dziecka mogą sprawić, że różne choroby, na które cierpi matka, znikną. Badania pokazują, że gdy konkretny narząd wewnętrzny matki ulega naruszeniu, komórki płodu odnajdują to chore miejsce i przekształcają się w różnego rodzaju komórki specjalizujące się w naprawianiu chorej tkanki.
Tak więc kobieta podczas ciąży nosi pod sercem szczególny wspomagacz własnego organizmu, który odwdzięcza się w taki sposób za to, że może się rozwijać w ciele matki. Można by to nazwać swoistą wymianą albo po prostu pomocą. Dziecko pomaga matce, chociaż jeszcze się nie urodziło.
Zjawisko to – określone przez naukowców jako mikorchimeryzm – jest kolejnym już dowodem na to, że dziecka rozwijającego się pod sercem kobiety nie należy traktować jako złośliwego wirusa, choroby, czy problemu, którego trzeba się pozbyć, jakby szkodził matce. Wręcz przeciwnie, ten mały organizm służy mamie od swoich pierwszych chwil!
Tekst: Mikołaj Brzyski