Legalna aborcja zabija kobiety na całym świecie. Wbrew temu co próbują nam wmówić aborcyjne aktywistki – aborcja wcale nie jest bezpieczna i dobra. W Argentynie, która niedawno wprowadziła radykalne proaborcyjne prawo 23-letnia aktywistka zmarła na sepsę po dokonaniu legalnej aborcji.
Maria del Valle González López to młoda proaborcyjna aktywistka, liderka lewicowej organizacji w La Paz „Radykalnej Młodzieży” walczącej m.in. o legalizację aborcji w Argentynie. W 2021 r. zgłosiła się do szpitala, by dokonać aborcji. Otrzymała opiekę zgodnie z protokołami nowego prawa w Argentynie o Dobrowolnym Przerwaniu Ciąży. W celu rozpoczęcia procedury aborcji przepisano jej preparat Mizoprostol. Po zażyciu zaczęła odczuwać silny ból brzucha. Niedługo potem jej stan bardzo się pogorszył tak, że została skierowana na OIOM. Rozwinęła się sepsa. 4 dni po dokonaniu aborcji zmarła. Miała 23 lata.
Nie chcą przyznać, że legalna aborcja zabija
Takie i inne podobne tragedie, jakoś nie skłaniają aborcjonistek do zmiany myślenia. Nadal twierdzą, że legalna aborcja jest bezpieczna. Ta śmierć ich nie porusza i nie skłania do wyjścia na ulice. Jakoś nie słychać krzyków #AniJednejWięcej. Lewicowe środowiska, które tak łatwo cynicznie wykorzystują tragedię w Pszczynie, jakoś łatwo zapominają o ofiarach legalnych aborcji.
Każda aborcja jest tragedią, a w przypadku Marii tragedią podwójną, bo zmarła nie tylko ona, ale także jej nienarodzone dziecko. Gdyby nie legalna aborcja, żyłaby zarówno ona jak i jej dzieciątko.
#MurióPorAbortoLegal #Anijednejwiecej #legalnaaborcjazabija