Adoptowana w Kanadzie trzyletnia dziewczynka będzie miała samych ojców. Trzech ojców. Żaden z nich nie jest jej biologicznym rodzicem. Wszyscy żyją w tzw. związku poliamorycznym. Adopcja dziecka przez mężczyzn była możliwa dzięki nowym kanadyjskim przepisom, które mają nikogo „nie dyskryminować”.
Gdzie w tym wszystkim jest dobro dziecka? I czy środowisko LGBT kiedykolwiek zatrzyma się w swoich coraz to bardziej oburzających postulatach? Kiedy skończy się ich szaleństwo?
Kanada: zmieniamy prawo dla gejów
Jak doszło do tej absurdalnej i niezwykle krzywdzącej dla dziecka sytuacji? Dotychczasowe prawo obowiązujące w kanadyjskiej prowincji Quebec, zamieszkałej przez omawianych gejów, uznawało za rodziców dwoje ludzi. Można by rzec, że prawo było więc normalne. A jednak nie. Dziecko mogło być adoptowane przez dwoje ludzi, owszem, ale mogły to być też dwie kobiety albo dwaj mężczyźni. Czyli „małżeństwa homoseksualne”. Teraz kanadyjscy ustawodawcy poszli jeszcze o krok dalej. Maluch może trafić do „rodziny” składającej się z kilku osób w tzw. związku poliamorycznym (czyli takim, w którym pozostają więcej, niż dwie osoby).
Opisywana sytuacja idealnie pokazuje, że społeczności LGBT zawsze jest mało. Chcą legalizacji związków jednopłciowych. Potem chcą prawa do adopcji dziecka. Mają to wszystko. Więc co teraz? Teraz chcą jeszcze więcej. Po co ograniczać się do dwóch gejów, skoro może być ich trzech?
Jak zmusić rząd do zmiany przepisów na rzecz gejów żyjących w związku poliamorycznym? Oczywiście trzeba powołać się na rzekomą dyskryminację.
Akceptacja dewiacji w imię tolerancji
Lobby LGBT świetnie wie, jak osiągać swoje cele. W dzisiejszym świecie, opanowanym przez politykę przesadnej poprawności i tolerancji, wszystko można zwalić na dyskryminację. Jakakolwiek głupota, wypaczenie czy dewiacja, wszystko zostanie dopuszczone i zaakceptowane, jeśli okaże się, że nie przyzwalając na to, dyskryminujesz kogoś.
Nieważne, czy jesteś transwestytą, gejem, czy innym tęczowym dziwadłem. W krajach takich, jak Kanada, nie wolno cię „dyskryminować”. Bez względu na to, jaką głupotę wymyślisz! Taka źle rozumiana tolerancja to właśnie skutek zgubnej poprawności politycznej, z której – na nieszczęście przede wszystkim dla dzieci – korzystają dewianci seksualni.
Trzech rodziców, potem dziesięciu
W Quebecu najpierw dwaj mężczyźni zostali zarejestrowani jako „rodzice” nieszczęsnej dziewczynki. Trzeci także starał się o rejestrację, lecz jego wniosek został odrzucony ze względu na obowiązujące prawo. Wobec tego prawnicy gejów stwierdzili, że odmowa urzędu to przejaw, a jakże, dyskryminacji. Rozpoczęła się batalia sądowa. W jej efekcie kanadyjski Sąd Najwyższy orzekł, że prawo Quebecu jest niezgodne z konstytucją. Wobec gejów nie wolno przecież mieć uprzedzeń. Nieważne, jaką głupotę wymyślą. Wreszcie udało się: trzech pseudotatusiów ma córeczkę.
Pytanie, co dalej. Przecież tu aż prosi się o kontynuację. Zaraz znajdzie się „związek” siedmiu gejów, którzy również będą domagać się prawa do adopcji. Albo dziesięciu. I co? Nie wolno im odmówić, to będzie dyskryminacja!
Dziewczynka adoptowana przez trzech gejów – dramat dziecka
Czy to dla dziecka normalne, mieć samych ojców, i to kilku? Jest szansa, że ta dziewczynka będzie miała normalne dzieciństwo? Na pewno nie. W najlepszym razie zabraknie jej matczynej opieki oraz wzorców normalnej kobiecości i męskości. Nie sposób też jednak nie wspomnieć o najczarniejszym scenariuszu. Przedstawiliśmy już przecież bardzo wiele przykładów, że geje wychowujący adoptowane dzieci wykazują skłonności, albo wprost aktywność pedofilską. Pisaliśmy o tym np. tu i tu.
Nowe prawo Kanady może więc dopuścić do koszmarnej sytuacji, że dziecko zostanie adoptowane przez grupę zwyrodnialców seksualnych. Trzech, czterech, pięciu… A potem przeczytamy w internecie o kolejnej nieletniej ofierze pedofilii. O ile środowisko LGBT nie zamiecie sprawy pod dywan.
Takie właśnie są skutki dawania nieustannie kolejnych przywilejów ludziom, których należy trzymać z dala od dzieci. Ale nie, nieważne dzieci. Aby tylko nie dyskryminować zboczeńców.
Tekst: Mikołaj Brzyski




