Matka z noworodkiem z zespołem Downa

Lekarz do matki noworodka z zespołem Downa: „Czy zależy pani na tym dziecku”?

Przedstawiamy historię p. Natalii [imię zmienione], która w 2020 roku dowiedziała się, że dziecko, które nosi pod sercem, ma zespół Downa. Ginekolog prowadzący ciążę namawiał ją do aborcji, choć był to już szósty miesiąc od poczęcia. Kobieta nie chciała o tym słyszeć. Co jeszcze bardziej bulwersujące, już po porodzie w szpitalu neonatolog zapytał ją, czy jest pewna, że zależy jej na dziecku!

Józef przyszedł na świat w 31. tygodniu ciąży. Pani Natalia jest przekonana, że przedwczesny poród wywołany został przez inwazyjne badanie prenatalne, które zalecił lekarz. Nie żałuje urodzenia synka. Jak mówi „dzieci niepełnosprawne są często pogardzane, odrzucane i zabijane, ale w oczach Boga są wielkie”.

Diagnoza: zespół Downa

Pani Natalia miała już dwoje starszych dzieci. W kolejną ciążę zaszła w wieku 37 lat. Na pierwszej wizycie lekarz stwierdził o jeden tydzień młodszą ciążę, czyli za małe dziecko. „Już wtedy czułam, że dziecko może być chore” – opowiada kobieta. Ginekolog zalecił jej badanie prenatalne z krwi, mające określić ryzyko chorób genetycznych u dziecka. Jego wynik: 99% prawdopodobieństwa trisomii 21 (zespołu Downa), potwierdził przeczucia mamy. Umówiłam się na omówienie wyników badań. Doktor zlecił amniopunkcję. Jak powiedział, dobrze jest wiedzieć na 100%, czy to jest zespół Downa, bo w takim przypadku w czasie porodu muszą być odpowiedni specjaliści. Zgodziłam się na amniopunkcję, bo lekarz zapewnił, że jest bezpieczna”.

Pani Natalia udała się na badanie 23 grudnia. Po powrocie do domu odczuwała silny ból brzucha. Choć kontrola lekarska nie stwierdziła żadnych powikłań, dolegliwości nie ustępowały.

W styczniu kobieta odebrała wyniki badań. Potwierdziły one, że dziecko ma zespół Downa. Wówczas lekarz prowadzący ciążę zasugerował zabicie malucha. „Doktor zachęcał do aborcji (…) mówił: przecież macie zdrowe dzieci. Nie chciałam o tym słyszeć. Byłam w szoku, że lekarz, zamiast wspierać pacjenta w tak trudnej chwili, doradzał zabójstwo dziecka”. W dodatku było to już w 23. tygodniu, a więc w szóstym miesiącu życia maleństwa.

„Trzeba mieć nadzieję”

Pani Natalia nie wyobrażała sobie, by zabić własne dziecko, bez względu na to, z jakimi problemami zdrowotnymi będzie się ono borykać. „Człowiek w takiej chwili jest w szoku. Może poddać się bardzo łatwo takim propozycjom, aby zabić dziecko i mieć z głowy. Ale z własnego doświadczenia wiem, że to tak nie działa. Pośpiech jest złym doradcą. Najlepiej w takich chwilach jest się uspokoić i nie myśleć o najgorszym. Trzeba mieć nadzieję” – podkreśla.

„Wiedząc już, że dziecko będzie miało zespół Downa, stanęłam przy figurze matki Bożej i zawierzyłam to dziecko Maryi. Powiedziałam, żeby sama wymyśliła imię”.

Przedwczesny poród, najprawdopodobniej przez amniopunkcję

W środę 17 marca 2021 roku p. Natalia poczuła silny ból brzucha, a 2 dni później rozpoczął się poród. Zaczęło odklejać się łożysko i wystąpiło krwawienie, w szpitalu przeprowadzono więc cesarskie cięcie. Dziecko urodziło się jako skrajny wcześniak, w 31. tygodniu ciąży.

Pani Natalia jest przekonana, że przedwczesny poród został wywołany przeprowadzoną kilka tygodni wcześniej amniopunkcją. Jest to inwazyjne badanie prenatalne, polegające na nakłuciu jamy macicy i pobraniu próbki płynu owodniowego. Oficjalnie ryzyko powikłań jest niskie – określane na poziomie 1%, a lekarz prowadzący przekonywał pacjentkę, że amniopunkcja jest bezpieczna i potrzebna w celu właściwego poprowadzenia porodu. „Inaczej nie zgodziłabym się na to badanie” – podkreśla p. Natalia.

Jednak ból odczuwany bezpośrednio po zabiegu i w kolejnych dniach zdaje się wskazywać na skutki uboczne amniopunkcji.

„Czy na pewno pani zależy na tym dziecku?”

Choć trudno w to uwierzyć, takie właśnie pytanie zadał pani Natalii lekarz neonatolog zaraz po wydobyciu malucha z brzucha matki. Co mógł mieć na myśli? Tego pozostaje się tylko domyślać. Pani Natalia wspomina: „zapytał, czy zależy mi na tym dziecku – to pamiętam (…) byłam w szoku i stresie o swoje życie i dziecka życie (…), więc nie analizowałam tego pytania, tylko odpowiedziałam, że zależy mi”. 

Czy w polskich szpitalach jest już aborcja pourodzeniowa? Eutanazja chorych dzieci? Lekarz chciał zaproponować pacjentce oddanie synka do adopcji? Bez względu na to, co sugerował, jedno jest pewne: potraktował dziecko gorzej, bo urodziło się z zespołem Downa. Przecież przy zdrowym dziecku, nawet urodzonym przedwcześnie, nikt nie śmiałby zadać takiego pytania! 

Zaraz po porodzie maluch został ochrzczony. Pani Natalia wybrała imię Józef. Jak mówi „19 marca to święto Świętego Józefa, Maryja wybrała takie imię”.

„Jest pogodnym, wesołym chłopczykiem”

Początki pani Natalia wspomina tak:

„Poród był w czasie covidu, moje dziecko w Warszawie mogłam widzieć tylko 15 minut raz w tygodniu. Woziłam mu ściągany i mrożony pokarm. Chociaż ważył 1600 gramów, dobrze sobie radził. Po dwóch miesiącach nauczył się pić z butelki i wyszedł ze szpitala. Nie było kolorowo, szczególnie z powodu karmienia, gdyż karmienie trwało 40 minut. Bardzo powoli jadł (…), po każdym karmieniu zwracał, i tak całą dobę. Słabo przybierał na wadze, ale wyszedł z tego. Było krztuszenie do ukończenia 3 lat, bo nie potrafił żuć. Pomogły elektrostymulacje”.

Sposób traktowania pacjentów w czasach pseudopandemii był niewybaczalny. Jak można nie dopuszczać matki do nowonarodzonego dziecka, w dodatku wcześniaka? Pozwolenie na tylko na 15 minut kontaktu raz w tygodniu to zbrodnia. Na szczęście mimo tej sytuacji dziś, gdy mały Józef ma 4 lata, mama i synek radzą sobie dobrze.

„Jest rehabilitacja, chodzi do specjalnego przedszkola. Jeszcze nie mówi, ale jest pogodnym, wesołym chłopczykiem. Widać, że cieszy się życiem. Nie jest łatwo, ale nie jest tragicznie, jak się może wydawać. Żyjemy jak normalni ludzie. Choroba dziecka w niczym nam nie przeszkadza, a nawet nauczyliśmy się inaczej patrzeć na świat”.

Trzeba wybrać życie!

Pani Natalia nie ma wątpliwości, że postąpiła słusznie. Jak mówi, sumienie nie pozwoliłoby jej na pojście za sugestiami lekarzy:

„Wiem, że gdybym posłuchała lekarzy i zabiła dziecko, dziś bym nie funkcjonowała dobrze. Sumienie nie pozwoliłoby mi się cieszyć życiem. Pewnie dostałabym depresji bądź gorszej choroby psychicznej” – mówi. I dodaje:

„Bóg daje próby całe życie. W Piśmie Świętym jest napisane: Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo [Pwt, 30, 19]. Wybór życia oznacza przyjąć wolę Bożą, wybór śmierci – odrzucenie Boga. Napisane jest też, że kto chce pójść za Jezusem, niech weźmie swój krzyż i niech go naśladuje. Bo kto nie bierze swojego krzyża i nie idzie za Jezusem, nie jest Jezusa godzien (…) Czy warto zabijać dziecko i własne sumienie?”

Tekst: Anna Nowak


Sprawdź podobne wpisy

RatujŻycie.pl

Wykorzystujemy ciasteczka do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie.

Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług.

Informacja o tym, w jaki sposób Google przetwarza dane, znajdują się tutaj.