W ostatnim czasie pojawiły się informacje o liczbie wykonanych w 2022 roku aborcji na podstawie przesłanki z zagrożenia życia i zdrowia matki. Cieszy ogromna liczba zer widocznych na mapie Polski – w większości województw w ubiegłym roku nie zabito żadnych dzieci. Są też jednak miejsca, które straszą nawet kilkudziesięcioma śmierciami. Jakie wnioski można wyciągnąć z przedstawionych liczb?
1. Zabijanie dziecka nie jest konieczne do ratowania matki. Aborcja nigdy nie ratuje niczyjego życia.
Na przedstawionej mapce rzucają się w oczy liczne zera. W wielu województwach nie zabija się dzieci przy użyciu przesłanki o zagrożeniu życia i zdrowia matki. Czy to oznacza, że nie ratuje się tam kobiet, których życie lub zdrowie są zagrożone podczas ciąży? Nie, to oznacza, że w tych województwach lekarze nie ulegli aborcyjnej propagandzie. Według niej brak dostępu do aborcji to niemal natychmiastowa śmierć tysięcy kobiet. Takie zapowiedzi pojawiały się po obydwu wyrokach Trybunału Konstytucyjnego, poszerzających ochronę życia nienarodzonych w Polsce – w 1997 (zakaz aborcji na życzenie) i 2020 (zakaz aborcji eugenicznej). Dane z białych województw każą wysunąć jeden kluczowy wniosek: można ratować matkę bez zabijania dziecka.
2. Próby obejścia prawa
Dane z województw zaznaczonych na różowo każą podejrzewać, że w tych miejscach szpitale prawdopodobnie wypracowują metody obejścia prawa i próbują podciągać pod zagrożenie życia i zdrowia cokolwiek – np. pogorszony stan psychiczny matki lub cokolwiek innego. Jest to sposób na powrót nie tylko do aborcji eugenicznej, ale też do aborcji na życzenie. Nieuchronnie nasuwa się tu myśl: populacja kobiet w całej Polsce jest mniej więcej taka sama. Czemu w jednym województwie życie kobiet w ciąży jest zagrożone, a w drugim nie? Albo mamy tu do czynienia z manipulacjami, albo ze słynną aborcyjną magią granic. Według aborcjonistów brzuch kobiety jest granicą człowieczeństwa dziecka, per analogiam: być może tutaj granice województw są magiczną granicą dla bezpieczeństwa zdrowia i życia ciężarnych. Jeśli tak, kobiety powinny czym prędzej przeprowadzić się do województw zaznaczonych na biało.
Zwraca uwagę fakt, że najwięcej aborcji z przesłanki o zagrożeniu życia i zdrowia dokonano w 2022 w województwie małopolskim, na terenie którego znajduje się Oleśnica ze swoim niesławnym już szpitalem. Dyrektorem ds. lecznictwa jest tam Gizela Jagielska, która nie ukrywa swoich proaborcyjnych poglądów oraz dumy z tego, że w jej szpitalu dokonuje się aborcji. Prowadzi na Facebooku stronę pełną aborcyjnych treści. Zasłynęła też m.in. z takiej wypowiedzi dla Gazety Wyborczej:
„My dzisiaj na oddziale na przykład mamy trzy kobiety, które są w trakcie terminacji ciąży z powodu trisomii 21 [Zespół Downa, przyp. autorki] i zagrożenia zdrowia psychicznego (…). Przed chwilą przeszły zabieg wstrzyknięcia chlorku potasu, zatrzymały się serca ich dzieci (…). Aborcji wczesnych mamy bardzo mało, do nas trafiają głównie pacjentki, które są na końcu pierwszego trymestru, w drugim albo trzecim, czyli te wyższe ciąże. Powyżej 22. tygodnia podaje się oksytocynę, bo to jest już jak poród. W wyższych ciążach też wstrzykuje się dosercowo chlorek potasu, żeby dziecko nie urodziło się żywe”.
Łatwo się domyślić, jak traktowane są orzeczenia TK w tym szpitalu… I jak traktowane są dzieci. Pamiętajmy, że za każdą z tych liczba na mapie stoi konkretne ludzkie życie. Małe dziecko jeszcze bez imienia, bez szansy na wydanie krzyku w swojej obronie, bez odpowiedzialnych dorosłych, którzy powinni zapewnić mu opiekę, skoro powołali je na świat.
Krew na rękach
Co czuje taki lekarz, idący ulicą na widok niepełnosprawnych ludzi? Co sobie myśli na widok dziecka z Zespołem Downa? Czuje odrazę? Postanawia sobie w sercu, że uwolni świat od takich ludzi? Że nie dopuści, by chore dzieci nabrały w płuca choćby jeden haust powietrza? O tym zdaje się świadczyć wykazywana przez wielu lekarzy gorliwość w zabijaniu…
Odpowiedzialność za tę sytuację, za śmierć tych dzieci ponosi rząd. To w jego gestii i w gestii Ministra Zdrowia leży egzekwowanie prawa. Rządząca partia nieustannie zdradza swój własny elektorat. Ostatnie przez ustanowienie na stanowisku MZ proaborcyjnie nastwionej min. Katarzyny Sójki, która nie umiała się zachować ani podczas głosowania nad obywatelskim projektem ustawy „Zatrzymaj Aborcję” (wstrzymała się od głosu) ani pod projektem „Aborcja to Zabójstwo” (zagłosowała za odrzuceniem projektu). I wciąż rząd nie ściga zdecydowanie dzieciobójców. Ustawę „Zatrzymaj Aborcję”, która legitymowała się prawie milionem podpisów, podpisywali głównie wyborcy PiSu. I nie domagali się oni „zakazu aborcji eugenicznej z wyjątkiem…”, tylko „zakazu aborcji eugenicznej”. Dobrze, że wszystko to dzieje się przed wyborami. Mamy nadzieję, że wyborcy rozliczą polityków przy urnach wyborczych.
Fundacja Życie i Rodzina prowadzi cały czas kampanię „Sejm bez aborterów”. Zachęcamy przed głosowaniem 15 października do zajrzenia na tę stronę i zapoznania się z listą posłów, którzy zagłosowali przeciwko życiu dzieci, choć wielu z nich ma często na ustach proliferskie frazesy. Nie można głosować na posłów, którzy nie bronią życia najmłodszych obywateli.
Polska ma potencjał do tego, żeby w ciągu kilku lat mapa aborcji w Polsce była zupełnie biała. A zależy to tylko i wyłącznie od nas samych i naszych zdecydowanych działań.