Homopropaganda wdziera się do świata najmłodszych. Szwedzka dziennikarka i pisarka Lisa Bjärbo napisała książkę dla dzieci, w której ojciec bohatera ma partnera. To sposób na oswajanie dzieci z homoseksualizmem i pseudo-rodzinami – poprzez lekturę i zabawę.
Dwóch ojców? Norma!
Ivar buduje dom dla pteranodona, bo tak brzmi tytuł książki, to opowieść o małym chłopcu, który posiada pudełko pełne zabawkowych dinozaurów. W nocy Ivar wchodzi w świat prehistorycznych stworzeń, by razem z nimi przeżywać przygody. Przyjemny sposób na zapoznanie maluchów ze światem pradawnych zwierząt. I gdyby autorka na tym poprzestała, wszystko byłoby w porządku, bo i czemu nie. Ale żyjemy w czasach, kiedy homoseksualizm jest wpychany wszędzie, gdzie tylko się da. A jednocześnie lewackie środowiska starają się, by wątki homo były po prostu naturalne i oczywiste. Homoseksualizm już nie ma zaskakiwać, nie ma szokować. Sytuacja, kiedy jest dwóch ojców albo dwie matki w książce dla dzieci, ma być całkowicie zrozumiała i na miejscu. Bez tłumaczenia. Po co tłumaczyć coś oczywistego. Dziecko ma widzieć i przyswoić sytuację bez zbędnych pytań.
Tak więc tata Ivara ma partnera. Krótki, prawie niezauważalny akcent w całym opowiadaniu. Możliwe, że młody czytelnik nawet nie zwróci na to uwagi. I po części o to właśnie chodzi.
Subtelna manipulacja
Czemu dziecko ma nie zwracać szczególnej uwagi na wątek homoseksualny? Nawet mógłby być on bardziej rozwinięty. Ale po co? Tak jest dobrze. Gdyby mały czytelnik zobaczył tekst na całą stronę o tym, że tata Ivara ma chłopaka, to mógłby zacząć pytać, o co chodzi, a czemu tak, a dlaczego u nas w domu tak nie jest? Nie każdemu rodzicowi spodobałyby się takie pytania. Ba, możliwe że sami rodzice nie zwrócili szczególnej uwagi na ten drobny incydent, kiedy kupowali dla swojej pociechy książkę o dinozaurach. Homopropaganda subtelna jest po prostu bardziej skuteczna.
Wszystko jest wręcz idealnie przedstawione. Jedna scena, jeden obrazek. To wystarczy. Dziecko zobaczy, przelotnie rzuci okiem i wróci do dinozaurów. A temat z tyłu głowy zostanie. Ale nic szczególnego, kolejna oczywistość. Jest zielony kwiatek, jest tapeta na ścianach, jest dwóch tatusiów, proste. Zwyczajny wątek wpleciony między inne. Idealny przykład zrobienia z homoseksualizmu czegoś normalnego.
Pochlebne opinie
Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma co narzekać, bo nigdzie nie jest powiedziane, kto jest kim w książce. Jednak na stronach internetowych księgarni można znaleźć opinie o książce Lisy, gdzie ludzie jednoznacznie chwalą (a jakże!) wątek wychowywania chłopca przez dwóch mężczyzn. Chodzi o to, by nauczyć dzieci „otwartości” i „tolerancji”. Oczywiście, gdyby pojawiła się opinia szkalująca książkę za homopropagandę, to taki wpis raczej szybko by zniknął. Przecież nie wolno krytykować homoseksualizmu.
Zatrzymać homopropagandę
Dzieci naprawdę dużo przyswajają poprzez czytanie książek lub oglądanie bajek. Wpychanie na siłę wątków LGBT, gdzie są geje, rodzice tej samej płci, niebinarne postacie, to świetna metoda na oswajanie z zepsutym środowiskiem. Najmłodsi mają zobaczyć, że LGBT jest fajne, oczywiste i – co najważniejsze – normalne. I żadnego szokowania. Za to przyzwyczajanie. Aż przywykną i nasiąkną.
Należy ujawniać i piętnować każdy przypadek oswajania dzieci z homopropagandą. Bo każda książka, bajka, piosenka, z której dziecko nauczy się, że może mieć dwóch ojców albo zmienić płeć, jest zwykłą trucizną, której należy unikać i z nią walczyć.
Tekst: Mikołaj Brzyski