Idąc na USG w ciąży lub czekając na wyniki badań prenatalnych, każda matka doświadcza niepokoju. Lekarz przykłada głowicę do brzucha i zaczyna przyglądać się maleństwu, a kobieta ma nadzieję, że usłyszy, iż wszystko jest w porządku. Jeśli dzieje się inaczej, jest to przyczyna wielkiego stresu. Stresu, który w wielu przypadkach skutkuje niestety decyzją o zabiciu dziecka: zwłaszcza, jeśli namawia do tego specjalista.
Tymczasem lekarz może się mylić. Znane są też przypadki, gdy chcąc zarobić na aborcji, ginekolog świadomie wprowadza w błąd pacjentkę. A jak wykazało śledztwo przeprowadzone przez dziennikarzy „New York Timesa” w 2022 roku, nawet 85% testów prenatalnych z krwi może dawać nieprawidłowy wynik. Nierzadko zdarza się więc, że dzieci, które według medyków miały być chore, przychodzą na świat całkowicie zdrowe. Jeśli tylko da im się szansę na życie!
USG ciąży: specjalista może się mylić, a wynik nie jest ostateczny
Każda ciężarna kobieta w Polsce ma obecnie refundowane przez NFZ trzy badania ultrasonograficzne: przeprowadza się je w każdym z trymestrów. Podczas takich wizyt lekarz ocenia budowę ciała dziecka, jego szacunkową wagę i wymiary. Sprawdza też parametry mogące świadczyć o chorobach genetycznych takich jak m.in. zespół Downa czy zespół Edwardsa. Mowa tu przede wszystkim o przezierności karkowej i obecności kości nosowej. Jednak zwiększona przezierność karkowa albo brak widocznej kości nosowej nie jest diagnozą choroby. Stan taki może być przejściowy, wynik może też być zwykłą pomyłką.
A co najważniejsze: większa przezierność karkowa i/lub niewidoczna kość nosowa wskazuje na potencjalne wyższe ryzyko wad genetycznych, ale o nich nie przesądza! Statystyki pokazują, że nawet 70% dzieci z nieprawidłowymi wynikami opisywanych parametrów okazuje się potem zdrowa. Potwierdza to m.in. historia Weroniki, która była namawiana przez ginekologa na aborcję z powodu podejrzenia zespołu Downa.
Test PAPP-A i inne badania prenatalne: ogromne ryzyko błędu
Dla oceny zdrowia dziecka ginekolodzy zalecają zwykle połączenie badania USG z badaniem prenatalnym z krwi. Test PAPP-A proponowany jest wszystkim kobietom między 11. a 13. tygodniem ciąży. Często rekomendowane są im też testy SANCO, NIFTY oraz Harmony. Badania te skupiają się na wykrywaniu ryzyka wystąpienia chromosomowych wad u poczętego dziecka. Jednak pacjentkom nie mówi się o tym, że ich wynik często jest fałszywy. Więcej nawet: producenci zapewniają, że testy te są skuteczne i wiarygodne.
A fakty są takie, że testy prenatalne z krwi mogą się mylić. Wykazują stosunkowo dużą (choć nigdy stuprocentową) skuteczność w wykrywaniu zespołu Downa czy Edwardsa. Jednak jak odkryli dziennikarze „New York Times”, w przypadku rzadszych chorób genetycznych dają fałszywie dodatnie wyniki nawet w 85%! I zamiast dawać komfort, zasiewają całkiem niepotrzebny niepokój, mogący wpłynąć negatywnie na stan zarówno matki, jak i dziecka. Często stają się nawet powodem tragicznej w skutkach (i to nie tylko dla dziecka, ale i matki) decyzji o zabiciu maleństwa. A czy zdrowe, czy chore – to przecież dziecko, które tak samo jak każdy z nas ma prawo do życia.
Pomyłka za cenę życia
Skala pomyłek, do jakich może dojść podczas diagnostyki prenatalnej, jest przerażająca. A najbardziej cierpią na tym zawsze dzieci. Właścicielom krwawych klinik, podobnie jak koncernom farmaceutycznym, nie zależy wcale na ujawnianiu omylności badań. Więcej wykrytych wad to więcej aborcji. I więcej pieniędzy: zarówno dla producentów testów, jak i dla aborterów.
Dlatego jest szczególnie ważne, by kobieta, która usłyszy od lekarza o możliwej chorobie malucha, nie robiła niczego pochopnie i nie pozwoliła się zmanipulować. I aby pamiętała, że choćby nie wiem co, nie wolno zabić dziecka.
Testy nie eliminują chorób
To chyba najważniejsze, co trzeba zapamiętać: żaden test nie wyeliminuje choroby u dziecka. Diagnostyka prenatalna jest dobra tylko wówczas, gdy używa się jej do stwierdzenia, jak ewentualnie pomóc dziecku (i matce). Niestety w dzisiejszych czasach wielu uważa ją za dobry środek selekcji dzieci i wstęp do aborcji. Nie wolno na to pozwalać. Nawet gdy test wskazuje chorobę i jest to wskazanie prawidłowe – zamordowanie dziecka nie staje się aborcją słuszną ani nawet odrobinę lepszą i mniej bolesną niż aborcja na życzenie.
Tekst: Anna Nowak




