Mamy dane z Prokuratur. Na bazie obecnych przepisów ściganie aborterów jest prawie niemożliwe.
Fundacja Życie i Rodzina wysłała do Prokuratur zapytania w trybie dostępu do informacji publicznej. Pytaliśmy o liczbę zgłoszeń, umorzeń, podjętych postępowań, postawionych zarzutów i skazań z artykułów Kodeksu Karnego dotyczących przestępczości aborcyjnej (art. 152 i 153 KK w rozbiciu na paragrafy). Okres raportowania obejmował lata 2018 – 2022.
W terminie nadeszły odpowiedzi z następujących Prokuratur Regionalnych: w Łodzi, w Warszawie, w Krakowie, w Rzeszowie, w Szczecinie, we Wrocławiu, Gdańsku a także Prokuratur Okręgowych w: Poznaniu (plus podległe prokuratury rejonowe), Gliwicach, Sosnowcu, Siedlcach (plus podległe prokuratury rejonowe) i Zamościu. To ok. 70 % Prokuratur, nie wszystkie mają identyczny sposób raportowania, co będzie zauważalne w zestawieniu. Pozyskane dane prowadzą do wniosku: na bazie obecnych przepisów ściganie aborterów w Polsce jest fikcją.
Dane mówią jasno: zgłoszenia są, skazań prawie brak
Całkowita liczba zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wynosiła 887, z tego umorzeń było 430, a skazań 61. Oznacza to, że wyroki skazujące zapadły w 6,87% przypadków.
W niektórych Prokuraturach sytuacja jest wyjątkowo klarowna. W Warszawie zgłoszono podejrzenie 166 przestępstw, a skazano zaledwie 1 (jedną!) osobę. To 0,6% spraw. W Łodzi ze zgłoszonych 131 przestępstw skazaniem zakończyło się 7 spraw. To zaledwie 5,34% przypadków. We Wrocławiu zgłoszono 43 podejrzenia popełnienia przestępstwa, natomiast skazano 2 osoby (czyli 4,65% zgłoszonych spraw). Z kolei w Poznaniu odnotowano 64 zgłoszenia. Wyroki skazujące usłyszały tylko 4 osoby (6,25% wszystkich zgłoszeń).
Wyniki są niepokojące. Ludzie składają zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, jednak rzadko kiedy opisywane czyny są powodem skazania. Sprawy o pomoc w aborcji są zresztą często głośne medialnie, przykładem może tu być proces Justyny W. toczący się w Warszawie od ubiegłego roku. Sama W. mówiąc o sytuacji aborcjonistów w Polsce użyła słowa „eldorado” podkreślając, że większość działań środowisk aborcyjnych nie wypełnia znamion czynu zabronionego, choć teoretycznie aborcja jest nielegalna i traktuje się ją jako przestępstwo przeciwko życiu i zdrowiu.
Aborcjoniści stworzyli system obchodzenia prawa
W Polsce działa system organizowania, pomocy i doradztwa w zabijaniu nienarodzonych dzieci. Jest jawny, wręcz ostentacyjny – aborterzy chwalą się swoimi dokonaniami w Internecie i w mediach. Publicznie instruują, jak zabić dziecko domowym sposobem.
Korzystają z luk prawnych – do dziś nie ma zakazu promocji aborcji, zakazu udzielania instruktażu, reklamowania wyjazdów na nielegalny w Polsce „zabieg”. Jeśli nie złapałeś za rękę osoby, która bezpośrednio pomaga zrobić aborcję, wszystko jest w porządku. Osoba ta może reklamować aborcyjne usługi, byle nie dać się złapać na wykonywaniu czynności aborcji. Nie wolno reklamować napojów alkoholowych, ale wolno reklamować zabijanie dzieci.
Potrzeba nowych przepisów
Niski odsetek skazań za aborcyjne przestępstwa przy jednoczesnej głośnej i rozbudowanej działalności organizacji aborcyjnych pokazuje, że potrzeba nowych, lepszych, bardziej precyzyjnych przepisów, aby ścigać aborterów, a jednocześnie traktować poważnie polskie prawo, które (choć w sposób niepełny) chroni życie dzieci, jest zawarte w Konstytucji, w ustawie i potwierdzone dwoma wyrokami Trybunału Konstytucyjnego (1997 i 2020). Ludzie składają zawiadomienia, ale odbijają się od ściany. Pora dać takie przepisy, które nie pozwolą na masowe umarzanie spraw, a oczywistą promocję zabijania nienarodzonych pozwolą wreszcie ścigać i penalizować.