18 września wolontariusze lubelscy Fundacji Życie i Rodzina ponownie wyruszyli pod ratusz, by demonstrować swój sprzeciw wobec zabijania nienarodzonych. Ładna pogoda zapewniła spory ruch a akcja doprowadziła do wielu ciekawych rozmów.
Działacze fundacji byli zaczepiani przez ludzi o różnych poglądach. W pierwszym kwadransie pojawił się pan, który popierając akcję równocześnie skrytykował władze, przede wszystkim miejskie. Zasugerował, aby plakat był skierowany w stronę ratusza, nie przechodniów. Po chwili dołączył kolejny mężczyzna, który także pochwalił walkę o obronę życia. Następny przechodzień zaczął krytykować plakat powołując się przy tym na spacerujące dzieci, jednak został przyćmiony przez dwóch wcześniej wymienionych panów. Wiele osób przechodziło obok i rzucało krótkie „dobrze robicie, dobra akcja!”.
Jak mówi mądre polskie przysłowie, „uderz w stół, a nożyce się odezwą”. Oprócz wyżej wymienionych osób podeszła także kobieta, która uznała, że informacje na plakacie są kłamliwe. Według niej aborcja w 24. Tygodniu życia dziecka nie ma miejsca. Kiedy jednak uświadomiono jej, iż ma ona miejsce w przypadku dzieci chorych, nie podjęła tematu, ale zaczęła sugerować, żeby zabijać dzieci kiedy „są jeszcze zygotami”. Na pytanie kiedy wobec tego zaczyna się życie, próbowała odpowiedzieć w analogii do… życia żaby.
Ciekawym „gościem” był młody pan z naklejką „konstytucja” na telefonie. Obfotografował wolontariuszy i plakaty z każdej strony po czym poinformował o zgłoszeniu sprawy na policję. Jak uznał, samo demonstrowanie poglądów jest legalne, ale nie „pokazywanie takich zdjęć”, gdyż rodzi ono zgorszenie. Młodzieniec odszedł uradowany, nieświadom tego, iż sąd umarza takie i podobne sprawy, ponieważ Fundacja działa wyłącznie zgodnie z prawem. Niedługo po tym wydarzeniu ulicą przeszła kobieta, mrucząc do koleżanki, że wolontariusze nie znają się na medycynie, a stają z plakatami. Jednak nie zechciała podzielić się swoim poglądem z nami – szkoda, dowiedziałaby się, że zdjęcia na plakatach przedstawiają rzeczywistą brutalność aborcji.
Już na sam koniec, kiedy wolontariusze zamierzali składać plakaty, przechodziła deptakiem rodzina: mąż, żona i 4-letnie dziecko. Mężczyzna w sposób wulgarny zwrócił się do członków fundacji, iż nie powinni prezentować takich obrazów publicznie, temat, na tym samym poziomie semantycznym, podjęła żona. Cóż, widocznie przeklinanie w obecności dziecka nie jest niczym gorszącym, ale pokazywanie prawdy już tak.
Niedługo kolejne akcje w Lublinie. Nie poddamy się i nie damy zastraszyć, oczekujemy uchwalenia #ZatrzymajAborcję!
Izabela Durma